L'Eglise Aristotelicienne Romaine The Roman and Aristotelic Church Index du Forum L'Eglise Aristotelicienne Romaine The Roman and Aristotelic Church
Forum RP de l'Eglise Aristotelicienne du jeu en ligne RR
Forum RP for the Aristotelic Church of the RK online game
 
Lien fonctionnel : Le DogmeLien fonctionnel : Le Droit Canon
 FAQFAQ   RechercherRechercher   Liste des MembresListe des Membres   Groupes d'utilisateursGroupes d'utilisateurs   S'enregistrerS'enregistrer 
 ProfilProfil   Se connecter pour vérifier ses messages privésSe connecter pour vérifier ses messages privés   ConnexionConnexion 

[PL] Ksiega Cnót - Zacmienie

 
Poster un nouveau sujet   Ce sujet est verrouillé; vous ne pouvez pas éditer les messages ou faire de réponses.    L'Eglise Aristotelicienne Romaine The Roman and Aristotelic Church Index du Forum -> La Bibliothčque Romaine - The Roman Library - Die Römische Bibliothek - La Biblioteca Romana -> Le Dogme - The Dogma
Voir le sujet précédent :: Voir le sujet suivant  
Auteur Message
Sainte Wilgeforte



Inscrit le: 17 Juil 2009
Messages: 6071

MessagePosté le: Mer Juin 09, 2010 3:18 pm    Sujet du message: [PL] Ksiega Cnót - Zacmienie Répondre en citant


_________________


Derničre édition par Sainte Wilgeforte le Mer Juin 09, 2010 3:28 pm; édité 1 fois
Revenir en haut de page
Voir le profil de l'utilisateur Envoyer un message privé
Sainte Wilgeforte



Inscrit le: 17 Juil 2009
Messages: 6071

MessagePosté le: Mer Juin 09, 2010 3:18 pm    Sujet du message: Répondre en citant

    Citation:


    Księga Zaćmienia
    Rozdział I - «Księżyc»




    1 Historia, którą Ci opowiem może wydawać się dość zaskakująca, ale kiedy ją przeczytasz, będziesz wiedzieć, że dużo prawdy jest w niej zawarte.

    2 Pewnego pięknego dnia, szedłem z mym psem, miedzą, pomiędzy polami. Najedzony szukałem miłego i spokojnego miejsca na drzemkę. Tego majowego popołudnia, niebo było piękne i pozbawione chmur. Ptaki śpiewały a mój pies wbiegł w pole kukurydzy, ganiając małe zwierzątka szybsze od niego. Warknął głośno i radośnie, jakby przegrał wyścig z góry.

    3 Dzień wydawał się piękny, ale obecność księżyca na niebie w dni dnia martwiła mnie bardzo. Podczas gdy słońce było miejsce przeznaczonym dla życia cnotliwych po Boskim osądzie, księżyc był przyszłym miejscem kaźni grzeszników. Pierwsi bowiem zostali powołani do Raju, a drudzy pozostawieni w miejscu zwanym Piekłem. Obecność tych dwóch gwiazd naraz w środku Bożego dnia mogło być tylko zapowiedzią wielkiego nieszczęścia.

    4 I pochyliłem się, by podziwiać małe kwiatki na łące, ale ciemność była taka, że nie można było ich odróżnić. Ciemności, pomyślałem? Jak możne być tak ciemno w taki piękny dzień, gdy słońce było w zenicie? Podniosłem oczy do nieba i ogarnęło mnie przerażenie: księżyc zasłonił słońce, zasłonił boskie światło, źródło życia, by nie mogło dotrzeć do świata. Tylko złowroga świetlna aura, wokół gwiazdy nocy, wskazywała na obecność gwiazdy dnia.

    5 Mój pies przestał szczekać. I powiedziałem sobie, próbując w ten sposób zapewnić sobie, że była to tylko jedno z tych regularnych wydarzeń, które widzieli już starożytni, i wkrótce się to skończy. Ale nie byłem przekonany. Koło ognia dawało temu zaćmieniu niepokojący wygląd. Ale gdy to się skończyło, księżyc zakończył podbój słońca. I niebo zrobiło się czarne jak atrament. Nawet gwiazdy ustąpiły przed dziwnym zaćmieniem. W tym momencie księżyc postanowił naruszyć zasady fizyki.

    6 W centrum tego dysku ciemności, barwne plamki poruszały się niczym krążące ptaki na niebie. Wyglądało to jakby bitwę pomiędzy sobą toczyły, raz mieszając się a raz oddalając. Fioletowe został wyrzucone na niebieskie, i uniknął turkusu, gdy zielony uciekał czerwieni, zaatakowanej przez żółty. I ich frywolność ustąpiła miejsca spokojowi. Nie mogłem przestać patrzeć na księżyc powyżej, gdzie widziałem kolory rozmieszczane na powierzchni gwiazdy nocy, wreszcie ułożyły się w spójną całość.

    7 Pozostały tak na wieczność , a mój pies zaczął skamleć i uciekł w pole kukurydzy. Następnie pojawiły się plamy koloru z Księżyca, podobne do bełtu z kuszy. I zobaczyłem sześć kolorów światła, niczym długie kolorowe palce. Połączyły się prawdziwą tęczę i upadły u mych stóp. Przede mną staną most kolorów, tworzący łuk, pomiędzy mną a księżycem.

    8 Patrzyłem na to i wtedy zobaczyłem, że most kolorów spadły tam w prawdziwie upada w białym świetle. Patrzyłem wtedy na własne nogi i zobaczyłem, że są skąpane tym samym miękkim mlecznym świetle. Sześć promieni, połączyło się na całej długości mostu, na obu końcach połączyło się w tej samej bieli.

    9 Mimo, że ogarniał mnie nieopisany lęk, postanowiłem uczynić krok w tą księżycową tęczę.


    Spyosu

_________________
Revenir en haut de page
Voir le profil de l'utilisateur Envoyer un message privé
Sainte Wilgeforte



Inscrit le: 17 Juil 2009
Messages: 6071

MessagePosté le: Mer Juin 09, 2010 3:18 pm    Sujet du message: Répondre en citant

    Citation:


    Księga Zaćmienia
    Rozdział II - «Mgła»





    1 I w ten sposób wszedłem na pasy mostu w sześciu kolorach z idącego w kierunku księżyca. Przez puste niebo atramentowej ciemności, bez gwiazd. Podróż wydawała mi się wiecznością. Ale kiedy zacząłem rozpaczać widząc odległość która mi jeszcze pozostała, straciłem równowagę. Istotnie, pasy kolorów, mostu po którym przeszedłem mieszają się u jego kresu w jedno białe światło, upadające na powierzchnię księżyca niczym mleczna kaskada. I upadłem na ziemię, żałośnie, bardzo zły, wstałem i zacząłem ścierać kurz z mojego ubrania ...

    2 Widziałem bladą mgłę wiszącą wokół mnie. Pogoda była gorąca i wilgotne powietrze było gęste aż trudno było oddychać. Starałem się poruszać, ale moje ruchy były powolne i niezdarne, bo mgła wydawała się czepiać mojego ciała. Nogi zatonęły głęboko w miękką i lepką ziemię. I przyszło mi myśl, że wiatr będzie mógł rozproszyć mgłę, kremową która mnie otaczała. Ale to miejsce nie dawało mi wrażenia by od początku czasu widziało jaki kolwiek podmuch wiatru. Był tam tylko ten sam klimat wilgotny, który panował i dziś. Czułem jak bym był w grobie.

    3 Wtedy poczułem długi język liżący mą pierś. Sparaliżowany przez strach, zamarłem. Szukam wokół mnie, w końcu dostrzegłem formę. Były liczne i niepodobne do człowieka. Jeden z nich, gigantycznej postury stał naprzeciwko mnie i mogłem dostrzec wszystkie szczegóły jego brzydoty. Zupełnie nagi, skórę ten demon miał gładką, nasączoną potem i stał na krzywych nogach, między którymi atrybuty męskości wisiały bezwstydnie. Widziałem również, że jego piersi nosiły atrybuty kobiecości. Miałem nadzieję odkryć ludzką twarzą, ale zamiast tego ujrzałem usta jak wąż, którego długi język skierował się na mnie.

    4 Potwór powiedział do mnie: "Ja jestem Asmodeus, Książę lubieżności. Raphaella, Archanioł z przekonania, jest moim przeciwieństwem. Ci, którzy nadużywają przyjemność, co cielesne i nihilizm razem dołącza do grona moich przeklętych. " Nie wiedziałem, co powiedzieć do tak strasznego stwora, ale nie spodziewał się odpowiedzi i odstąpił od mnie. W tym momencie zobaczyłem długi korytarz przedzierający się we gęstej mgle. I natychmiast zacząłem się nim poruszać, starając się uniknąć tych zmysłowy stworzeń. Ziemia była coraz mniej i mnie blada a stawała się coraz bardziej piaszczysta. Blady białawy kolor stopniowo zanikał, oddając pole ciemnemu blaskowi turkusu.


    5 Po nieokreślonym czasie, znalazłem gigantyczną jaskinię. Olbrzymie filary wspierały jej łuki, które trudno było dostrzec, ze względu na jej wysokość. A jezioro niewypowiedzianej wielkości wypełniało każde możliwe miejsce. Jego powierzchnia niczym nie zmącona błyszczała ciemnym turkusowym światłem i w ten sposób barwiąc otaczające je skały. Życie nie wydawało utrzymywać w tym miejscu. I nie byłem zdziwiony, kiedy zobaczyłem wśród skał ułożonych wzdłuż brzegu wzrastający ciemny kształt formy. Ich ruchy były powolne i niezgrabne.

    6 Wyglądało jakby tylko nadludzkim wysiłkiem mogło się poruszyć. Widziałem płacz ich wszystkich i ich rozpływające się twarze. Następnie strumień cieczy wystrzelił z powierzchni jeziora koloru turkusu. Ogromne stworzenie z łuszczącą się skórą i długim ogonem jaszczurki wyłoniło się z płynu. Miało olbrzymie szczęki mamuta i dwoje szmaragdowych oczu patrzyło na mnie. Powiedział: "Jestem Belial, Książę Dumy. Uriel, Archanioł wielkoduszności, jest moim przeciwieństwem. Każdy, kto czuje się w stanie żyć poza Wspólnotą, lub być w stanie osiągnąć status boski, dołącza do grona moich przeklętych ".


    Spyosu

_________________
Revenir en haut de page
Voir le profil de l'utilisateur Envoyer un message privé
Sainte Wilgeforte



Inscrit le: 17 Juil 2009
Messages: 6071

MessagePosté le: Mer Juin 09, 2010 3:18 pm    Sujet du message: Répondre en citant

    Citation:


    Księga Zaćmienia
    Rozdział III - «Równina»





    1 Belial odwrócił się i zanurzył ponownie w turkusowe wody, na których zwierciadło powróciła niepokojąca gładkość. I wtedy zauważyłem, łódkę na brzegu. Jak mogłem nie widzieć jej przedtem? Wziąłem ją, nie widząc żadnej z amorficznych istot. I wiosłował następnie przez wiele godzin, mijając gigantyczne filary jeden po drugim. I posuwałem się dalej i dalej, szybko, ale radość szybko zaraz zmieniła się w trwogę. Gdy uświadomiłem sobie że ja i łódź moja w oko potężnego wiru szybko zmierza. Nie będąc w stanie wycofać się z wiru, wpadłem powoli do otworu.

    2 Kiedy się obudziłem, moje ciało przeszywał ból, widziałem wokół siebie, ciemny korytarz. Ziemia była miękka, gorąca, fioletowej barwy bardzo podobnej do ametystu tworzącego ściany. I po chwili wahania poszedłem tą dziwną drogą. Na tej całej mojej drodze, mijałem gigantyczne stosy złota, srebra i kamieni ułożone wzdłuż ścian. Pyszne wędliny rozpościerały apetyczne zapachy. Mężczyźni i kobiety o wspaniałych ciałach paradowali się przede mną. Ale najczęściej widziałem ludzi upodlonych, z pożartymi oczyma od oglądania tego luksusu.

    3 Zastanawiałem się, dlaczego nie biorą tego, co im oferowane, ale szybko zrozumiałem. Jeden z potępionych wziął złotą monetę, ale szybko zaczął wyć z bólu,po czym upuścił ją. Te przeklęte dusze zostały skazane na taki luksus pożądania z którego nigdy nie będą w stanie skorzystać. W tym momencie usłyszałem szum skrzydeł i zobaczyłem przed sobą stworzenie wielkich rozmiarów z wielkimi skrzydłami nietoperza i skórą na koloru ametystu. On powiedział do mnie: "Jestem Szatan, Książę Pożądania. Michał, Archanioł Sprawiedliwości, jest moim przeciwieństwem. Każdy, kto chce skorzystać ze sprawiedliwego nagrody, lub który pożąda towarów lub szczęścia bliźniego, dołącza do grona moich przeklętych ".

    4 Potem nie mając już nic do dodania Szatan odszedł. I zacząłem iść dalej w stronę końca korytarza, który w końcu znalazłem. Wyjście okazało się małym otworem pod czarnym kamieniem, na którym widać było wyryte czaszki. Bałem się wejść, ale przypomniałem sobie, co było za mną i nie chciałem tam już wracać. I przeszedłem długość jednego kabla i zobaczyłem nieskończoną równinę. Po jej bokach widziałem, wielkie czerwone góry dokładnie określające jej granice.

    5 Ten widok mógł przypominać niemal krajobraz na ziemi, ale góry i trawa były koloru krwi. Spalone słońcem tuż nad powierzchnia. Wypełniało połowę nieba i wydawało się przyklejone do księżyca. I zauważyłem niebieski szczyt zawrotnej wysokości po środku równiny, sięgający aż do gwiazdy dnia. U jego podstawy umieszczona była wielka drewniana konstrukcja. I postanowiłem się zbliżyć do góry podobnej do wielkiego kamiennego palca wskazującego niebo. Lecz w połowie drogi zrozumiałem, że nie mogłem go sięgnąć.

    6 Rzeczywiście, na całym niebieskim szczycie, przez setki kilometrów, tysiące przeklętych walczyło jak oszaleli. Nie mieli oni przy tym najmniejszej litość wobec innych. Każdy ruch był okazją by zadać cios przeciwnikowi. Gdy broni i pięści nie starczało w ruch szły i zęby. Następnie z tej gigantycznej walki, ogromny byk zbliżył się do mnie. Pod jego przekrwionymi oczami, płomienie buchały z jego nozdrzy on powiedział do mnie: "Ja jestem Lewiatan, Książę Gniewu. Gabriel, Archanioł Wstrzemięźliwości , jest moim przeciwieństwem. Tych, którzy znajdują się w nienawiści do innych, lub którzy z całych sił walki z ich stanem, zapraszam do przyłączenia się do moich rzeszy przeklętych".


    Spyosu

_________________
Revenir en haut de page
Voir le profil de l'utilisateur Envoyer un message privé
Sainte Wilgeforte



Inscrit le: 17 Juil 2009
Messages: 6071

MessagePosté le: Mer Juin 09, 2010 3:19 pm    Sujet du message: Répondre en citant

    Citation:


    Księga Zaćmienia
    Rozdział IV - «Galerie»




    1 Następnie uderzył Lewiatan kopytem krwawą trawę przed sobą i powstał w niej otwór. Widziałem tam schody wiodące w ciemność. Zebrałem się na odwagę i wkroczyłem tam, podczas gdy książę demon powrócił do walki. I kroczyłem ostrożnie, bo nie było światła, które by oświetliło mi drogę która wydawała mnie się nieskończona. Aby pomóc sobie dotykałem rękoma ścian, i poczułem że schody zostały wyryte w ziemi.

    2 I ogarnął mnie strach, gdy dotknąłem palcami lepkiego śladu na ścianie. W samym tym momencie na cała klatka schodowa wypełniła się zielonkawym kolorem. Odwróciłem wzrok w kierunku przyczyny mojego strachu i stwierdził z obrzydzeniem że widzę ogromną dżdżownicę wychodząca ze ściany. I poczułem uczucie wielkiej niechęci do tego stworzenia, podobnie jak tysięcy im podobnych, które również pełzały w ziemi. Zaczynałem mieć niewielkie pojęcie o księżycowych stworzeniach, zastanawiałem się jednak, za jakie grzechy zostały ukarane w tym miejscu. I szukałem odpowiedzi na dole spiralnych schodów, gdzie było dziesięć galerii wykopanych w obrębie tej samej ziemi, atakowane przez te same niegodziwe, zielonkawe, małe stworzenia.

    3 Przeklęty, nadęty złem, które ich ciała wypełniało pożerał inne istoty które znalazły się w jego zasięgu. Wstrzymałem ledwie nudności, kiedy otwarła się nową galeria, ukazuję na przedzie ogromną obrzydliwą dżdżownicę. On powiedziała: "Jestem Azazel, Książę Obżarstwa. Galadriel, Archanioł Ochrony jest moim przeciwieństwem. Każdy, kto nadużywa przyjemność z podstawowych potrzeb, co nie jest tego, co konieczne do życia, dołącza do grona moich przeklętych ".

    4 Potem dodał: "Pójdź za Mną". Cofnął się i począł dalej kopać swoją galerię. Poszedłem za nim, a droga była długa i kręta. Następnie tunel doprowadził mnie do dużej drewnianej konstrukcji. I zrozumiałem, że jestem u podnóża szczytu, przypominające kamienne palce. Azazel, który czekał w pobliżu wyjścia, oddalił się by kopać nowe tunele. Rozejrzałem się i zrozumiałem, że jestem na jakimś kopcu ziemi. Wokół niego, przepaść wydawała się bezdenna.

    5 Ale na pewno dno być musiało, bowiem z niego wystawały długie i ostre, drewniane kolce, rozszerzające się ku górze I sięgające prawie miejsca w którym stałem. A stali na nich potępieni. Nawet w pozycji pionowej, mieli trudności by utrzymać się i nie spaść. Ale najdziwniejsze było to, że każdy z nich trzymał w ramionach skarb niezrównany pod względem wartości i piękna. Oni trzymali skrzynie pełne złota, lub worki pełne kamieni szlachetnych jakby od tego zależało ich życie.

    6 Czasami, gdy tylko drgnęli, spadała w przepaść mała część ich skarbu. Wtenczas nieszczęśnik próbował złapać spadającą monetę czy kamień szlachetny lecz kończyło się to jego upadkiem. Z otchłani bił jasnożółty blask niezliczonych skarbów, które spadły, pociągając ze sobą przeklętych, z których żaden nie wydawał się uniknąć ich losu. Na niektórych ubrania już tylko zwisały ponieważ nogi od długiego stania zanikły. Ale nadal nie przejawiali najmniejszej myśli o ucieczce bowiem bali się, że ich skarb runie w przepaść.

    7 Potem zobaczyłem sunącego z góry gigantycznego pająka ze złota i wielkich diamentów które tworzyły tysiące jego oczu. Przybywających blisko mnie, to powiedział do mnie: "Ja jestem Belzebub, Książe Chciwość. George, Archanioł Przyjaźni, jest moim przeciwieństwem. Ten, którego egoizm dorównuje tylko jego niezastosowaniem się do innych przychodzi do rzeszy moich potępionych. "Potem, nie mówiąc nic więcej, uprządł Książe-demon most z materiału, łącząc moją małą wyspę i krawędź drewnianej konstrukcji.


    Spyosu

_________________
Revenir en haut de page
Voir le profil de l'utilisateur Envoyer un message privé
Sainte Wilgeforte



Inscrit le: 17 Juil 2009
Messages: 6071

MessagePosté le: Mer Juin 09, 2010 3:19 pm    Sujet du message: Répondre en citant

    Citation:


    Księga Zaćmienia
    Rozdział V - «Szczyt»



    1 Na końcu mostu t były małe drewniane drzwi. Miały klamkę, lecz były zamknięte. Długo się z nimi zmagałem aż w końcu ustąpiły. Wydawało się, że musiała upłynąć cała wieczność od momentu gdy były ostatni raz otwierane. Gdy drzwi już były otwarte, zobaczyłem przed sobą górę niebieskiego kamienia. Podniosłem oczy. Szczyt, który byłem w stanie obserwować kilka minut temu wspinał się aż do słońca, wypełniającego całe niebo.

    2 Nie chcąc pozostać w piekle na wieki, zacząłem wspinać się na szczyt skalny. Przez kilka godzin, wspinałem się po grani, poruszając się bardzo wolno ponieważ droga była trudna. I nie byłem sam w tej strasznej próbie. Wiele osób tak jak ja walczyli w tym trudnym czasie. Płakali przez to nadludzkie zadanie, lecz nie którzy rezygnowali.

    3 Ci którzy nie znaleźli już siły do kontynuowania podróży próbowali iść w dół. Ale było jeszcze trudniej poruszać się w tym kierunku, spoglądając zarazem na niebieski szczyt. Wszyscy, ci którzy rezygnowali spadali w dół roztrzaskując się o skały z strasznym łoskotem. Każdy upadek wydawał się osłabiać wolę tych, którzy przeżyli, ale trzymałem się mojej woli i z trudem szedłem dalej. Wreszcie znalazłem się na szycie tej strasznej góry.

    4 Gdy dotarłem byłem u kresu sił a moje mięśnie płakały z wysiłku, zobaczyłem drogę prowadzącą nad urwiskiem. Zadowolony z tego nieoczekiwanego odkrycia, poszedłem nią. Po przybyciu w końcu zdecydowałem się spojrzeć w dół, aby zobaczyć jak jestem wysoko. I wielkie było moje przerażenie, kiedy cały księżyc ukazał mym oczom, pokryty niebieskimi kosmykami podobnymi do chmur. Góra na ziemi nie może być tak wysoka! Byłem zadowolony z moich wysiłków, ale potem przypomniałem sobie, że daleka droga jeszcze przede mną.

    5 I usiadłem na ścieżce ponad przepaścią by spróbować odpocząć, i usłyszałem płacz. Odwróciłem głowę i zobaczyłem starego człowieka z brodą, który przelewał gorące łzy. Jego ciało było tak suche, że przypominało szkielet. Powiedział mi: "Jestem Lucyfer, książę Apatii. Sylphaël, Archanioł przyjemności, jest moim przeciwieństwem. Kto wchodzi w duchową depresję, który pozostaje bierny, który ma więcej radości życia, a nie zna własnej satysfakcji dołączy do grona moich przeklętych, którzy nigdy nie dojdą do słońca ".


    6 Widziałem za nim jaskinię. On skinął na mnie, nie mówiąc ani słowa. Długi brukowany korytarz prowadził do drzwi metalowych, na których widać było pionowe żyłkowate przedstawiania po środku. Szukałem otwarcia lecz żadnego nie znalazłem. Po długim wysiłku, oparłem się o nie wyczerpany. I wtedy usłyszałem dźwięk jakby małego dzwonka i drzwi się otworzyły, podzielone na pół, a połowy rozsunęły się na boki. Zaskoczony, zajrzałem do środka i zobaczyłem tam wspaniałe lustro, które odzwierciedlało jak żadne inne mój obraz.

    7 I wszedłem do małego pomieszczenia w którym lustro było. I usłyszałem głos, spokojny i kojący "Idziesz w górę?" Byłem w szoku, zaskoczony przez tak dziwne pytanie i zobaczyłem, ze pytająca osoba uśmiecha ale i oczekuje odpowiedzi. Byliśmy razem tym małym pomieszczeniu, w którym najwyżej pół tuzina ludzi starć by mogło. Było raczej dobrze oświetlone, choć białe światło, zstępujące z sufitu, wydawało mi się trochę nudne. To jest jedyne, co myślę że mogę odpowiedzieć, więc odpowiedziałem "Tak". Następnie osoba złożyła palec na miejscu na którym były napisane słowa "Ostatni etap". Drzwi zamknęły się ponownie, ich dwie połówki ponownie się złączyły, a ja poczułem jakby ruch dookoła.


    Spyosu

_________________
Revenir en haut de page
Voir le profil de l'utilisateur Envoyer un message privé
Sainte Wilgeforte



Inscrit le: 17 Juil 2009
Messages: 6071

MessagePosté le: Mer Juin 09, 2010 3:19 pm    Sujet du message: Répondre en citant

    Citation:


    Księga Zaćmienia
    Rozdział VI - «Słońce»




    1 Kiedy mały pokój, wraz ze mną i tą nieznajomą osobą ruszył w górę miałem nieprzyjemne uczucie jakby moje siało stawało się cięższe. Lecz gdy przestało się ruszać poczułem się niezwykle lekki. Lecz nie wzrosłem ani nie schudłem w tej krótkiej chwili. Drzwi otworzyły się ponownie na dwie połowy. Nieznajomy zwrócił się znów do mnie i rzekł: "Jesteśmy na miejscu." Na jego twarzy widniał uśmiech pełen życzliwości. Odzyskałem odrobinę spokoju ducha i po chwili odważyłem się go zapytać: "Kim jesteś?"

    2 On mi odpowiedział: "Ja jestem przewoźnikiem, aniołem, który pozostaje na wieczność poza Rajem. Moją rolą jest towarzyszenie, do tego punktu, tym którzy nie dokonali jeszcze wyboru. " „Jakiego wyboru? "Zapytałem, zbity z tropu. Ale anioł bez odpowiedzi pozostawił moje pytanie i uśmiechając się i skinął ręką w kierunku na zewnątrz pomieszczenia. Zdając sobie sprawę, że niczego od niego więcej się nie dowiem wyszedłem z pomieszczenia. I zaraz, drzwi się zamknęły za mną ponownie, i usłyszałem jak pokój podąża w dół.

    3 I spodziewałem się znaleźć sielankowy krajobraz, lecz zamiast tego, zobaczyłem ten sam straszny niebieski kamień, który składa się cały szczyt piekielny. Była to wycięta w skale półka niczym wiszący taras. Zastanawiałem się, jak się wydostać się z tego, co wówczas uważałem za straszną pułapkę. W rzeczywistości, osiągnąłem szczyt i nie było żadnego wyjścia jeśli nie chciałem spaść ze ściany. Drzwi przez które przeszedłem pozostały zamknięte i nie wiedziałem jak je otworzyć. Więc usiadłem w płaczu, zastanawiając się, co straszny grzech uczyniłem by zostać tak ukarany.

    4 Chwilę później usłyszałem trzepotanie skrzydeł. I spojrzałem w górę i ujrzałem wspaniały spektakl: siedmiu aniołów przybyło na ten niebiański taras. Poznałem Archanioła Michała, patrona Sprawiedliwości, w zbroi trzymający wspaniały miecz i dużą tarczę wspaniałe ozdobioną. Ale moja wiedza teologiczna było skromna, więc zapytałem, nie bez wstydu, z kim mam do czynienia. Spodziewałem się usłyszeć krytykę, lecz jej nie było. Wszyscy spoglądali na mnie wzrokiem pełnym słodyczy i miłości.


    5 Jeden z nich podszedł do mnie i powiedział: "Jestem George, Archanioł Przyjaźni. I tu jest Gabriel, Archanioł Wstrzemięźliwości, Michał Archanioł Sprawiedliwości, Uriel Archanioł Wielkoduszności, Galadrielle Archanioł Ochrony, Selaphiel Archanioł Przyjemności, i Raphaella Archanioł Skazania. Jest nas siedmiu, pod wodzą proroka Arystotelesa i mesjasza Christosa, pomagamy wejść ludziom na drogę cnót która zaprowadzi ich do Boga i Jego Raju. "

    6 Miałem naprzeciwko siedem istot, najważniejszych urodzonych w historii, z wyjątkiem Arystotelesa i Christosa. W obliczu takich mocy, mogę się tylko położyć u ich stóp, twarzą do ziemi. Ale George powiedział do mnie: "Nie kłaniaj się przed nami: w końcu jesteśmy tylko ludźmi.Tylko Bóg tylko zasługuje na taki szacunek. Jesteśmy tylko w Jego pokornej służbie, tylko w realizacji Jego woli Bożej. Ale udaj się z nami, bo szybko się zbliża godzina, w której dokonasz wyboru. Jesteśmy tutaj, aby doprowadzić cię słońca ".



    Spyosu

_________________
Revenir en haut de page
Voir le profil de l'utilisateur Envoyer un message privé
Sainte Wilgeforte



Inscrit le: 17 Juil 2009
Messages: 6071

MessagePosté le: Mer Juin 09, 2010 3:19 pm    Sujet du message: Répondre en citant

    Citation:


    Księga Zaćmienia
    Rozdział VII - «Raj»





    1 Siedmiu Archaniołów stało twarzą w twarz ze mną. I mieli na twarzach wielki uśmiech pełen życzliwości, podkreślający ich spojrzenia, pełne czułości. Po raz pierwszy od czasu, kiedy opuściłem mego psa w tej godzinie, czułem się spokojny i zrelaksowany. Pomogli mi wstać i Michael, najsilniejszy, podniósł mnie na swe plecy. I zarumieniłem się na myśl, że jazda mnie czeka na Archaniele niczym na koniu. Ale wszystkie się śmiały, widząc zakłopotanie na mojej twarzy. Ten śmiech był bez kpiny, lecz pełny przyjaźni.

    2 Wtedy, siedem par skrzydeł rozpostarło się. Podeszli do krawędzi i w przepaść runęli. Krzyknąłem z przerażenia, ale mój krzyk ustał gdy Archanioł wyprostował lot i leciał w stronę słońca. Widziałem pode mną cały księżyc i obiecałem sobie, wewnętrznie, jeśli dano by mi szansę, abym żył zawsze w mocy nakazów Arystotelesa i Christosa, abym nigdy nie wrócił w miejsce tak podłe. Galadriel spojrzał na mnie z uśmiechem i powiedział: "Dobrze. Dokonałeś mądrej decyzji. Inni mogą żyć tak samo."

    3 Zastanawiałem się, jak mógłbym być świadomy moich myśli. Ale szybko mój umysł stał się bardziej zainteresowany w spektaklem odgrywanym przede mną. Wyszliśmy z księżyca, a wlecieliśmy przestrzeń, która oddziela go od słońca. Gwiazdy wyglądały w mych oczach jak wielki magiczny pokaz. Mogłem nawet zobaczyć wiele gwiazd, o których istnieniu nie miałem pojęcia, albo nie można ich było z ziemi zobaczyć. Ale większość obrazu przede mną zajęło ogromne palące słońce, którego nigdy nie widziałem z tak bliska. Czułem się jak mucha przy krowie: maleńki.

    4 Zbliżyliśmy się tak blisko gwiazdy, że boskie płomienie były już tylko kilka kilometrów od nas, i prawie mogliśmy ich dotknąć. Zastanawiałem się, czy nie dzielę wraz z siedmioma archaniołami końca w śmierci. Ale Michael, który jeszcze się wznosił, powiedział: "Nie bój się, patrz.". I widziałem, że ogień objął cześć Słońca, i nastąpił wspaniały spektakl. W miejscu palącej się części Słońca zobaczyłem to o czym słyszałem od czasu dzieciństwa: Raj !

    5 Wylądowaliśmy w magicznym miejscu. Wszystko skąpane było w ciepłym świetle. Spojrzałem tam, lecz nie znalazłem żadnej ciemności. Jak okiem sięgnąć, nie było mieszkań, ani żadnej innej budowy jakiegokolwiek rodzaju. Ci którzy, byli głodni zbierali z drzew owoce. Ci którzy cenią przyjemności w odpoczynku wyciągali się na trawie. Dzieci bawiły się niewinnie, śmiejąc się i biegając przez wysokie trawy. Siedmiu Archaniołów powiedziało mi, że mają mnie tu zostawić albowiem zakończyli swą misję. Podziękowałem im bardzo i rzekłem do nich na pożegnanie.

    6 Zdecydowałem się spacerować i oglądać to zaczarowane miejsce. Wszyscy których spotkałem mile mnie witali i uśmiechali się do mnie. Odwzajemniałem ich uśmiechy i dziękowałem im. Wszyscy ci byli szczęściem, dobrocią i radością. Kiedy zbliżyłem się do niewielkiej fontanny, gdzie woda wydawała się być tak krystaliczna, że nie mogłem oprzeć się orzeźwieniu tam, zauważyłem dwóch mężczyzn pogrążonych w dyskusji. Zauważyli mnie także i skinęli bym się zbliżył. Uświadomiłem sobie wówczas, że naprzeciwko mnie stoją nie mniej nie więcej jak Arystoteles i Christos. Zapytali mnie, czy podoba mi się tam i czy miałem dobrą podróż. Byłem tak wzruszony, że nie mogłem wykrztusić z siebie żadnej odpowiedzi. I jąkałem nie zrozumiale, jak bym nadal starał się zrozumieć, kto stał przede mną. W tym momencie usłyszałem głos.



    Spyosu

_________________
Revenir en haut de page
Voir le profil de l'utilisateur Envoyer un message privé
Sainte Wilgeforte



Inscrit le: 17 Juil 2009
Messages: 6071

MessagePosté le: Mer Juin 09, 2010 3:20 pm    Sujet du message: Répondre en citant

    Citation:


    Księga Zaćmienia
    Rozdział VIII - «Zmartwychwstanie»




    1 Ten głos który słyszałem, kiedy byłem w towarzystwie Arystotelesa i Christosa, był spokojny i przenikliwy. Wyjaśniali, że to sam Bóg, który miał mnie zapytać. Zrozumiałem w końcu i ja, że to było to. Boski głos powiedział do mnie: "Ty, człowieku którego zwą Sypous , przyszedłeś do Mnie, odkrywając wszystko co człowiek może wiedzieć, po jego śmierci. Odwiedziłeś każde z siedmiu piekieł, gdzie spotkałeś się z książętami demonami, które zostały przedstawione tobie, zgodnie z Moją wolą. Czego nauczyłeś się z tej podróży?

    2 I odpowiedziałem: "Zrozumiałem przeznaczenie Piekła. Gdy ludzie żyją w cnocie, że zatem biorą za wzór Twoje słowa Boże, przekazane przez Proroka Arystotelesa i Mesjasza Christosa, przyznajesz im prawo do osiągnięcia tego miejsca, Twojego Raju, Słońca. Jeśli żyje bez cnoty odmawiając słuchania słowa Bożego, a daje tylko wartość ziemskiej, przyjemności, egoizmowi, pokusie, fałszywym bóstwom, tedy w Twojej nieskończonej mądrości wysyłasz go do Piekła, na Księżyc, gdzie mają być karani na całą wieczność. Miłujesz nas lecz niezbędne jest byśmy i my Ciebie miłowali. "

    3 Bóg powiedział: "Teraz nadszedł czas, abyś dokonał wyboru. Możesz zdecydować, by zaakceptować śmierć. W takim przypadku, osądzę, całe twoje życie, chwile, gdy pracowałeś w cnocie i gdy byłeś od niej daleko. Jeśli więc osądzę, że na to zasługujesz, możesz dołączyć do Moich wybranych na wieczność w radości i szczęściu. Ale jeśli Osądzę, że twoje życie nie było cnotliwe, będziesz wieść, wieczną mękę w piekle. Ale jeśli uważasz, że Twój czas jeszcze się nie dokonał, że nie zrobiłeś jeszcze wszystkiego Bym mógł zadecydować, Mogę przywrócić ciebie do życia. ".

    4 Nie wiedziałem, co powiedzieć. Czy zasługuję na to, by przyłączyć się do Raju czy skończyć w Piekle? I usłyszałem głosy. Były to, głosy moich przyjaciół, którzy modlili się za duszę. Choć znajdowali się na ziemi, słyszałem ich wyraźnie. Napełniło to me serce radością, że tak bardzo im zależało, co się ze mną stanie. Musiałem pokazać im, że ich modlitwy nie poszły na marne. I postanowiłem wybrać zmartwychwstania, by żyć w cnocie i zasłużyć na Raj. Zawdzięczam im wiele, co najmniej tyle, ile zawdzięczam sam sobie. "

    5 I Bóg powiedział do mnie: Ponieważ postanowiłem zmienić ducha ludzi na wieczną duszę, tak aby, po ich śmierci każdy z nich został osądzony w sposób, w jaki przyszedł do Mnie w dniu swego końca, i zadam te same pytanie każdemu z nich. Niektórzy mają tą samą roztropność którą i ty okazałeś, inni osiągną Raj, a inni przeceniający wartość życia trafią do piekła.”

    6 "Ci, którzy wybrali, jak ty, zmartwychwstanie, nie zachowają tych lekcji niebieskich w pamięci. Tak więc ich zachowanie zmieni się tylko wtedy, gdy lekcję zachowają w swym sercu. Jednak, aby wszyscy wiedzieli jaki straszliwy los ich czeka, jeżeli nie będzie przekazywana Moja miłość, zostawiam Ci te wspomnienia. Będziesz mógł w ten sposób przekazywać innym coś widział w podróży, a twoje świadectwo pozostanie na wieki wieków. Teraz, gdy wiesz, że to zadanie, które Ci powierzam, powrócić do życia, aż do momentu gdy powrócisz tu, aby dokonać wyboru na nowo."

    7 Zatem mój wzrok stał się zamazany. I właśnie ostatni raz, spojrzałem aby zobaczyć Christosa i Arystotelesa przed utratą przytomności. Kiedy się obudziłem, byłem w łóżku z ramionami skrzyżowanymi przed sobą. Wokół mnie, zapalono świece i moi znajomi byli pogrążeni w żarliwej modlitwie. Ze łzami w oczach, ale z oczywistą ulgą, wyjaśnili mi, że dziewięć poprzednich dni nie żyłem. I podniosłem się, podszedłem do okna i zobaczyłem, że słońce znów serdecznie rozpromienia światło na świecie. Powiedziałem moim przyjaciołom o mojej niesamowitej podróży i postanowiłem przelać na papier wszystko, co pokazano mi podczas mojej śmierci.

    Spyosu

_________________
Revenir en haut de page
Voir le profil de l'utilisateur Envoyer un message privé
Montrer les messages depuis:   
Poster un nouveau sujet   Ce sujet est verrouillé; vous ne pouvez pas éditer les messages ou faire de réponses.    L'Eglise Aristotelicienne Romaine The Roman and Aristotelic Church Index du Forum -> La Bibliothčque Romaine - The Roman Library - Die Römische Bibliothek - La Biblioteca Romana -> Le Dogme - The Dogma Toutes les heures sont au format GMT + 2 Heures
Page 1 sur 1

 
Sauter vers:  
Vous ne pouvez pas poster de nouveaux sujets dans ce forum
Vous ne pouvez pas répondre aux sujets dans ce forum
Vous ne pouvez pas éditer vos messages dans ce forum
Vous ne pouvez pas supprimer vos messages dans ce forum
Vous ne pouvez pas voter dans les sondages de ce forum


Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Traduction par : phpBB-fr.com